Oświadczyny roku, najbardziej nostalgiczna trasa ostatnich lat i zamknięcie sagi horrorów… Tym żyliśmy w sierpniu!

Pora na Biletynowe podsumowanie sierpnia. Co działo się w kulturze? Co warto śledzić? Koniecznie sprawdź!


🎉 Feel rusza z trasą „20 lat Feel & Przyjaciele” – narodowa nostalgia do kwadratu

Czy ktoś dziś pamięta, co robił w 2005 roku? Nie? No to dobrze – pora włączyć tryb nostalgiczn! FEEL świętuje 20 lat na scenie i postanowił z tej okazji zorganizować muzyczną ucztę dla fanów w całym kraju. Trasa „20 lat Feel & Przyjaciele” to jak narodowy jubileusz pop-rocka – kombajn hitów, zaproszeń i ludowej estetyki na sterydach.

Harmonogram: Roadtrip wspomnień

„A gdy jest już ciemno”, „Jak anioła głos”, „No pokaż na co cię stać” – czyli cała plejada hitów, którą śpiewało pół Polski. Tym razem jednak w stylu deluxe, bo z gościnnymi występami gwiazd polskiej sceny. Więc jeśli kiedykolwiek śpiewałeś pod prysznicem „A gdy jest już ciemno”, to… to możesz wyjść spod prysznica i kupić bilety. Warto!

Daria ze Śląska rusza w trasę „A może jeszcze?”

Daria ze Śląska, czyli ta, która mogła być siatkarką, historykiem… albo autorką sci‑fi, postanowiła zostać piosenkarką i najwyraźniej nie może przestać. Po dwóch Fryderykach za debiut, trasach i festiwalach, wraca jesienią trasą „A może jeszcze?” – jak rozkaz skierowany do fanów w stylu: „Chcesz smutku i refleksji? To chodź!”

Koncerty z klimatem kocyka, szumu deszczu i tekstami, które wciągają bardziej niż poranna kawa. Daria śpiewa melancholijnie, hip-hopowo, a czasem szepcze tak, że myślisz: „Ej, czy to nie mówi do mnie?”. Brzmi to jak alternatywny pop dla duszy, który zdecydowanie koi!

Dlaczego warto? Bo Daria to nie jest kolejna gwiazdka Insta-popu. To artystka, która roztacza wyjątkową atmosferę, zostawiając w słuchaczu więcej niż echo refrenu.

Trasa „A może jeszcze?” to idealna okazja, żeby zobaczyć, jak dźwięki mogą Cię przytulić. Bo choć Daria czasem mówi o smutku jako o bezpiecznym miejscu – nie ma tam miejsca na banał. Jeśli chcesz zimę zacząć z klimatem i niecodzienną wrażliwością, to sprawdź, czy nie gra w mieście obok. Emocje gratis.

Taylor Swift: aktualizacja statusu

Niedawno ogłoszono, że nasza ulubiona nauczycielka angielskiego jest zaręczona z naszym ulubionym nauczycielem WF-u, czyli Travisem Kelce. Na Instagramie zamieścili wspólne zdjęcia, podpisane: „Your English teacher and your gym teacher are getting married” — i zrobiło się słodko do kwadratu.

A sam moment? Kelce poprosił Tay o rękę tuż po nagraniu odcinka ich wspólnego podcastu New Heights, w romantycznym ogrodzie udekorowanym kwiatami. Było ładnie, sentymentalnie i tyle emocji, że nawet ekran telefonu mógł popłakać się z wzruszenia.

Ale Taylor nie tylko się zaręczyła – również zrobiła to w pełnym stylu promocyjnym. W trakcie podcastu ujawniła swój nowy album The Life of a Showgirl, który ukaże się 3 października. Oczywiście, jak na Taylor przystało, była to kampania „perfekcyjnie przemyślana”, a pre-ordery poszły jak świeże bułeczki, Spotify padło pod naporem zapisów, budynki świeciły na pomarańczowo, a showgirlowy blask trafił nawet do memów i billboardów.

Szybkie podsumowanie dla zabieganego Swiftiego:

  1. Zaręczyny z Travisem Kelcem: romantycznie, ale i na trafiony viral – bo tylko Taylor potrafi zrobić z zaręczyn event.
  2. Nowy Album – The Life of a Showgirl: glitier, glamour i 12 nowych utworów w stylistyce showgirl (myślisz Las Vegas? Prawie).
  3. Marketing jak u mistrza szachów: podcast, ogrody, pomarańcz święcący ponad miastem… no ktoś to dobrze przemyślał.

Jeśli ktoś miał wątpliwości — Taylor Swift umie połączyć romanse, marketing i muzykę tak, że i scenarzysta telenowel musiałby się zaczerwienić.

Obecność 4: Ostatnie namaszczenie – pożegnanie z duchami na najwyższym poziomie

Wielki finał jednej z najbardziej kultowych serii horrorów ostatnich lat właśnie trafił do kin. “Obecność 4: Ostatnie namaszczenie” to ukoronowanie sagi o Warrenach – parze demonologów, którzy przez ostatnią dekadę straszyli nas z taką klasą, że aż miło było się bać.

Tym razem Ed i Lorraine mierzą się z nową, mroczną siłą, a całość owiana jest klimatem ostatecznego starcia – zarówno z siłami nieczystymi, jak i z własnymi słabościami. W tytule mamy „ostatnie”, więc nie ma miejsca na półśrodki – twórcy serwują widzom emocje, napięcie i oczywiście solidną dawkę zjawisk paranormalnych.

Czy to wciąż horror, który potrafi przestraszyć? Owszem – ale w stylu, do którego „Obecność” nas przyzwyczaiła: z wyczuciem, klimatem i subtelnym narastaniem grozy. To bardziej seans dla fanów atmosfery niż krzyczących duchów co pięć minut – i całe szczęście. Bo to właśnie ta narracyjna cierpliwość czyni tę serię wyjątkową.

Dla fanów sagi to obowiązkowe pożegnanie. Dla nowych widzów – dobra okazja, żeby dać się wciągnąć w świat, gdzie nic nie jest takie, jak się wydaje, a cisza potrafi być głośniejsza niż wrzask. A że po seansie będziesz wolał spać przy zapalonym świetle? Cóż, to tylko dowód, że „Obecność” wciąż robi robotę.

Na koniec: jeśli miałeś w planach jakiś lekki film na wieczór, ale jednak chcesz poczuć przyjemny dreszczyk niepokoju – to będzie trafiony wybór. I pamiętaj – duchy w kinie nie wyskakują z szafy. Ale za to potrafią siedzieć w głowie jeszcze długo po napisach końcowych.

Site Footer