Eurowizyjna klapa, Billie Eilish zastępująca Roberta Makłowicza w robocie i duet Ewa Farna-Dua Lipa. Tym żyliśmy w maju! 

Pora na Biletynowe podsumowanie maja. Co działo się w kulturze? Co warto śledzić? Koniecznie sprawdź! 

Eurowizja – sami przyznajemy nagrody

Eurowizja poszła nie po naszej myśli, dlatego postanowiliśmy przyznać własne nagrody. No bo kto nam niby zabroni? 

🏆 Najskromniejszy strój wieczoru (czyli najmniej materiału na metr kwadratowy): 

Miriana Conte (Malta) – Jej występ do utworu „Serving” był tak gorący, że publiczność zastanawiała się, czy to jeszcze kostium sceniczny, czy już bielizna termoaktywna. Stylizacja idealna na plażę… lub Eurowizję.

🏆 Najbardziej teatralny dramat sceniczny: 

Tommy Cash (Estonia) – W „Espresso Macchiato” zaserwował nam nie tylko muzykę, ale i pełen ekspresji spektakl. Kto by pomyślał, że kawa może wywołać tyle emocji?

🏆️ Najgorętszy występ: 

KAJ (Szwecja) – Ich utwór „Bara bada bastu” to była eksplozja energii, kolorów i… sauny. Publiczność nie wiedziała, czy tańczyć, czy szukać ręcznika. 

🏆 Najbardziej filozoficzny tekst piosenki: 

Claude (Holandia) – „C’est La Vie” sprawiło, że wszyscy zaczęliśmy zastanawiać się nad sensem życia. A może po prostu nad tym, co zjeść na kolację. 

🏆 Najlepszy taniec synchroniczny z rekwizytem: 

Gabry Ponte (San Marino) – W „Tutta l’Italia” DJ zaserwował nam pokaz, w którym konsola DJ-ska była równie ważna jak taniec. Kto powiedział, że sprzęt nie może być partnerem tanecznym? 

🏆 Najbardziej wzruszający powrót na scenę: 

Justyna Steczkowska (Polska) – Po 30 latach od debiutu na Eurowizji, wróciła z utworem „Gaja”, przypominając wszystkim, że talent i charyzma nie mają terminu ważności. 

🏆️ Największy fan polskiej kuchni: 

JJ (Austria) – Zwycięzca nie tylko zdobył serca jurorów, ale i podniebienia, wyznając miłość do pierogów i gołąbków. Czyżby sekret sukcesu tkwił w polskich smakach?

Ewa Farna niczym Dua Lipa! Albo na odwrót…  

Ostrzegamy, że w tej historii są naprawdę mocne zwroty akcji. Ale po kolei.  

Podczas pierwszego koncertu w ramach Radical Optimism Tour Dua Lipa zaśpiewała utwór „Na ostří nože”. Śpieszymy z odpowiedzią: tak, po czesku. Tak, to kawałek Ewy Farny. 

Publiczność zaniemówiła, Ewa prawie się rozpuściła z zachwytu, a TikTok zapłonął. Reakcja Farny – szczera, rozemocjonowana, idealna na memy – z miejsca stała się viralem. 

I tu wchodzi plot twist godny telenoweli: dzień później Dua postanowiła pójść o krok dalej. Zamiast znów zaśpiewać solo, zaprosiła Ewę na scenę. Tak po prostu. „Wczoraj się poznałyśmy, dzisiaj robimy duet” – jakby były starymi znajomymi z karaoke w Ustroniu. 

Efekt? Wspólne wykonanie piosenki, które sprawiło, że czeska publiczność oszalała, a reszta Europy zaczęła googlować, kim właściwie jest ta „Iva Farna from Poland”. Sam przyznaj, że to brzmi trochę jak historia opowiadana przez tego dziwnego kumpla, któremu nikt nie wierzy. A widzisz, a jednak. 

Billie Eilish zastąpiła Roberta Makłowicza 

Kolabo, których najmniej byśmy się spodziewali: 

  1. Drake i Kendrick Lamar. 
  1. Zenek Martyniuk i Beyonce. 
  1. Billie Eilish i krakowskie tramwaje. 

A jednak ostatnia współpraca się ziściła. Do tego młoda artystka na moment “wygryzła” z roboty samego Roberta Makłowicza. Jak to się stało? 

Jej aksamitny, lekko znużony głos informował pasażerów krakowskiej komunikacji o jednym z przystanków – Tauron Arenie. W wykonaniu Billie chwilowo zmieniono nazwę na „Taaauroon Areeenaa…”. Kto by pomyślał, że w tramwaju można poczuć się jak w klimatycznym trailerze do serialu na HBO. Samochód? Zapomnij. Teraz wszyscy hipstersko cisną do tramwaju, żeby choć przez trzy sekundy mieć “koncert” Billie za darmo i bez kolejki. 

Wniosek? Warto przesiąść się na tramwaj. Kto wie, kogo się usłyszy… 

Dwie premiery filmowe – jedna dla dzieci, druga niekoniecznie 

Maj przyniósł nam filmowy pakiet idealny: coś dla fanów słodkich kosmitów z hawajską duszą, i coś dla tych, którzy wolą, gdy bohaterowie giną jeden po drugim, a ich ostatnie słowa brzmią „to tylko przeczucie”. 

Zacznijmy od tej spokojniejszej strony kina: Lilo i Stitch wrócili! Tak, ten uroczy, niebieski potworek z ADHD i jego hawajska rodzinka znów podbijają serca dzieci i dorosłych. Ale tym razem w wersji aktorskiej. Część widzów zachwycona, część twierdzi, że Stitch wygląda jak efekt pracy studenta grafiki po jednej nieprzespanej nocy. Ale nostalgia robi swoje, więc i tak wszyscy obejrzą. 

A teraz zmiana klimatu, czyli “Oszukać przeznaczenie: Więzy krwi”. Tak, kolejna część kultowej serii, która udowadnia, że śmierć ma harmonogram, nie znosi spóźnień i zawsze znajdzie kreatywny sposób, żeby kogoś „skasować”. Tym razem do gry wchodzi motyw rodzinny, więc ginie się z bliskimi. Powiedzmy, że to taka… prawdziwa integracja.

Jeden film wzrusza, drugi wywołuje panikę przy każdym włączonym wentylatorze. Wybierz mądrze. Albo nie – po prostu idź na oba i sprawdź, który z nich wywoła więcej łez. Ze śmiechu czy strachu – Twój wybór. 

Site Footer